sobota, 21 sierpnia 2010

Ustawa czy dobry przykład?

Organizacje pro-life w Polsce codziennie walczą o prawo zakazujące aborcji (i o to, aby inne prawa były zgodne z katolicką nauką społeczną). Dzięki temu dużo mówi się o aborcji i o tym... jakie wpływy w państwie powinien mieć Kościół. Pojawia się często zdanie, że Polska to nie tylko katolicy i nie tylko oni powinni mieć prawo do decydowania o prawie w demokratycznym państwie. W końcu pojawia się również problem z większością katolików, którzy nie akceptują we wszystkim nauki Kościoła.

Podstawowym plusem ustawy, która zakazuje aborcji, czy też ustawy, która zakazuje in-vitro jest odgórne narzucenia zakazu na wszystkich obywateli, innymi słowy uniemożliwienie im popełnienia grzechu w sposób legalny wobec prawa państwowego. Według niektórych rozwija się w ten sposób tzw. "podziemie aborcyjne" (i nie tylko). Gdy weźmiemy je pod uwagę może okazać się, że starania dążące do uchwalenia dobrego prawa spełzają na niczym. Pojawia się tu pytanie: "czy te starania mają sens?".

Odpowiedź jaką bym dał brzmi: "Tak, ma to sens", mimo iż nie zgadzam się z metodą obrońców życia. Myślę, że w części jest ona tylko uspokojeniem sumienia i zwaleniem na państwo obowiązku dbania o czyste dusze katolików. Owszem, państwo powinno posiadać prawo, które zakazuje zła i nie pozwala na grzech (grzech w stosunkach międzyludzkich). Prawo powinno stawać się pro-life! Jednak, aby tak było w demokratycznym państwie należy zacząć od przekazania ludziom, że tak powinni postępować.

Katolicka nauka społeczna musi trafić do prostych ludzi i do nich przemówić, w taki sposób, aby ich za sobą porwać. Użyję tutaj porównania do pierwszych chrześcijan, którzy przez swoje postępowania sprawiali, że ludzie wychwalali Boga. Nie przez władzę, lecz własny przykład, pogodę ducha i miłość, jaką darzyli siebie i innych. Oczywiście droga miłości nigdy nie będzie łatwą drogą, ale z pewnością jest ono skuteczniejsza niż wszelkie przepisy i prawa.

Wytyczmy, więc nowy trend pro-life, który skupia się na konkretnej osobie, a nie na całej społeczności. Niech aborcja nie będzie kwestią światopoglądu, lecz problemem konkretnej kobiety (tu również konkretnego mężczyzny), konkretnej rodziny, konkretnej wspólnoty. Na płaszczyźnie polityki można więcej stracić niż zyskać. W relacjach osobowych można uzyskać o wiele więcej, a jeszcze więcej w relacjach osobowych skierowanych na konkretną osobę.

Celem powinny stać się punkty konsultacyjne, telefony zaufania, środki informacyjne i szeroki zestaw świadectw prawdziwych kobiet, które mimo trudności zdecydowały się urodzić. Te instrumenty powinny być wspomagane przez różnego rodzaju akcje trafiające do szerokiej grupy odbiorców, tyle, że koniecznie te akcje muszą gdzieś kierować swojego odbiorce. Czyli robimy wystawę plakatów i na jednym z nich dużymi literami piszemy: "Jesteś w ciąży, boisz się: zadzwoń na bezpłatny telefon zaufania dla kobiet w ciąży". Myślę, że taka akcja może uratować wiele istnień skutecznie i łatwo. Co więcej szanując wolność drugiego człowieka.

czwartek, 5 sierpnia 2010

Telefon pro-life

Znalazłem dzisiaj w sieci ogłoszenie bezpłatnego telefonu zaufania dla "matek w stanie błogosławionym", które nie mają wsparcia i mają wątpliwości nad tym czy chcą urodzić dziecko.

Oto i namiary:

Telefon nadziei
0800 112 800
(bezpłatny, pn.-pt.
w godz. 15.00-7.00,
pozostałe dni - całą dobę)

Jasnogórski Telefon Zaufania
034 365 22 55
(w godz. 20.00-24.00)

Jest to jedna z pierwszych inicjatyw pro-life w Polsce skierowanych bezpośrednio do zainteresowanych kobiet spośród tych, o których słyszałem. Forma telefonu zaufania bardzo mi się podoba, bo osoba z wątpliwościami może porozmawiać z kimś nie koniecznie się  ujawniając. Ten telefon wydaje mi się o wiele lepszym sposobem niż znane wszystkim wystawy czy nawet propozycje zmieniające prawo.

środa, 4 sierpnia 2010

Zjazd teściowych

Wczoraj w Lipsku nad Biebrzą odbył się Pierwszy Diecezjalny Zjazd Teściowych. Mszę dla przybyłych teściowych odprawił tam biskup pomocniczy diecezji ełckiej, Romuald Kamiński, który w homilii zalecał, aby dalej tworzyć wielopokoleniowe rodziny, aby pokolenia mogły się wzajemnie uzupełniać. Apelował również o doceniania starszych osób, w tym teściowych.

Lipsk nad Biebrzą jest miejscowością, w której urodziła się bł. Marianna Biernacka. W 1943 oddała ona życie za swoją brzemienną synową, która została wraz z mężem (a synem pani Marianny) skazana na śmierć. Rozstrzelana została w miejscowości Naumowicze koło Grodna wraz z 49 mieszkańcami Lipska. Dziś jest uważana za patronkę teściowych.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Wakacje bez Boga

Z taką inicjatywą wyszli brytyjscy studenci zrzeszeni w stowarzyszeniach ateistycznych, humanistycznych i świeckich. Utworzyli oni federacje w ramach, której zamierzają chronić dzieci w wieku szkolnym przed chrześcijaństwem: chcą więc walczyć z wizją stworzenia świata przez Boga i zaprzeczać chrześcijańskiej etyce. Przede wszystkim mają działać w szkołach, w których ma pojawić się przedstawicielstwo ich federacji. W wakacje zaś mają organizować ateistyczny odpowiednich "Wakacji z Bogiem", czyli w ich wydaniu: "Wakacje bez Boga".

W ramach obozów opiekuni mają opowiadać dzieciom, że "nauka chrześcijańska ma negatywny wpływ na zachowanie człowieka w społeczeństwie". Dalszym zadaniem będzie przekonywanie uczniów, aby ignorowali to czego nauczyli się na lekcji religii oraz aby nie brali udziału we wspólnych modlitwach.

Wyobraziłem sobie program takiego tygodniowego wyjazdu i chwyciło mnie przerażenie, bo ile można mówić, że Boga nie ma i, że lekcje religii to sama głupota? Chrześcijańska oferta wakacji z Bogiem nie opiera się wyłącznie na stwierdzeniu istnienia Boga, ale również na stopniowym poznawaniu Boga. To tworzy bogaty program, w którym dzieci i młodzież uczą się nie tylko o istnieniu Boga, ale również życia we wspólnocie: przede wszystkim w najważniejszej wspólnocie Eucharystycznej, ale także nauką przebywania w grupie oraz wspólnej radości w rozwijaniu swojego ducha i ciała. Idąc dalej chrześcijańskie wyjazdy zwykle nie uczą postaw wrogich ateizmowi, bo jako teiści, jako chrześcijanie nie musimy zaprzeczać nieistnienia Boga. Nasze poznanie zapewnia nam duchowe dowody na realne istnienie Boga w Trójcy Jedynego i na tej bazie odbywają się wszelkie spotkania chrześcijańskie, również wspólne wyjazdy i obozy.

Ateistycznej formie wyjazdowej zdecydowanie brakuje jakiegoś punktu zaczepienia, bo zaprzeczenie istnienia Boga zamyka wszelką dalszą dyskusję, po co dyskutować o kimś kogo nie ma. To chyba trochę nieracjonalne.

Luka jaka powstaje po wyrzuceniu chrześcijaństwa z życia chrześcijańskiej Europy zdaje się być olbrzymia. Nie chodzi mi o zapis w jakimś państwowym czy międzynarodowym dokumencie. Mam raczej na myśli pustkę, jaką odczułby przeciętny człowiek, gdyby obudził się nagle w świecie bez religii, bez wiary i bez Boga. W takim świecie nawet a(nty)teizm straciłby sens, bo i przeciwko czemu miałby on protestować.

Rzeczywisty ateizm jest, według mnie, nie zauważaniem przez kogoś Boga. Jest postawą człowieka, który po prostu nie wierzy w Boga, nie czuje Jego obecności. Taki ateizm jestem w stanie zrozumieć, gdyż jest on przeciwieństwem teizmu. Postawa jaką prezentują najgłośniejsi ateiści (jakkolwiek siebie nazywają) to zwykły antyteizm, który prowadzi do zagłuszania ludzi myślących inaczej, czy w tym wypadku ludzi wierzących. Smutno mi z tego powodu, zwłaszcza, że to ateiści zarzucają nam zagłuszanie takich jak oni.

czwartek, 29 lipca 2010

Przyjedzie nie tylko do katolików

Benedykt XVI odwiedzi we wrześniu Wielką Brytanię. Przygotowania do jego wizyty trwają już od dłuższego czasu i raz na jakiś czas możemy czytać o szczegółach tej pielgrzymki oraz o tym, jak sami Brytyjczycy przygotowują się na przyjęcie papieża.

Jak można się domyślić przygotowania są już na ostatniej prostej. Prowadzący je (od strony rządowej) lord Chris Patten zapewnia, że program wizyty będzie jest ciekawy i to zarówno dla katolików, jak i dla pozostałych mieszkańców Wielkiej Brytanii. Wyraził również nadzieję, że wizyta papieska zwiększy możliwość współpracy Kościoła i katolików z rządem i niekatolicką większość w ważnych kwestiach społecznych.

W wywiadzie, którego udzielił dla Radia Watykańskiego można przeczytać, że Wielka Brytania jest najbardziej zsekularyzowanym krajem jaki papież odwiedził kiedykolwiek. W Zjednoczonym Królestwie jest bardzo wielu ateistów i agnostyków. Nie martwi się jednak o bezpieczeństwo papieskiej wizyty z uwagi na manifestacje niewierzących, w Wielkiej Brytanii każdy ma prawo do wypowiedzi zgodnie z tym co myśli. Lord ma jednak nadzieję, że ewentualne manifestacje nie przeszkodzą w nabożeństwach odprawianych przez Benedykta XVI.

Cały wywiad o Podróży Apostolskiej Benedykta XVI do Wielkiej Brytanii.

czwartek, 22 lipca 2010

Pomoc, a nie tylko umożliwienie egzystencji

"Nie samym chlebem" - film o kapucynach i ich pomocy bezdomnym:




Kapucyni przy ulicy Loretańskiej w Krakowie wybudowali miejsce pomocy bezdomnych, którego działanie jest bliskie mojemu ideałowi pomocy bezdomnym. Więcej o tym centrum na ich stronie: http://www.pomoc.kapucyni.krakow.pl/

sobota, 12 czerwca 2010

Dzień wtorku będziesz święcił... a nie niedzieli

Biskup Sztokholmu Kościoła Narodowego Szwecji wpadła (bo to kobieta) na "genialny" pomysł, aby nie przywiązywać uwagi do dnia kiedy przychodzi się na nabożeństwo. Jeśli nie niedziela, to czemu nie wtorek? Według niej ma to być odpowiedź na zmieniające się czasy.

Biskup Eva Brunne powiedziała również,że Kościół luterański musi "nadążać za postępem". Obserwując ten Kościół możemy wnioskować, że istotnie kieruje nim "postęp": kapłaństwo kobiet, najważniejszym duchownym Kościoła lokalnego jest kobieta oficjalnie żyjąca w związku homoseksualnym, nie wspominając o tym, że to właśnie w Szwecji jeden z pastorów omal nie trafił do więzienia za głoszenie tego, co Pismo Święte mówi o homoseksualizmie. Czyżby Kościół ewangelicko-luterański Szwecji za swoje święte pismo uznawał "postęp", a nie Biblie?

Kościół Jezusa Chrystusa nie jest miejscem, gdzie się wybiera "postęp". Nie jest organizacją, która zmienia jakikolwiek przecinek w Prawie Starego i Nowego Testamentu. Owszem wiara wywodząca się z Pisma Świętego ewoluuje, ale nie zmienia się; rozwija się, ale nie podąża za "postępem". Drogą, jaką idzie człowiek wierzący jest Miłość, a nie "postęp".

PS. Notki w najbliższym czasie mogą pojawiać się równie nieregularnie jak w ciągu ostatnich miesięcy, ale mam nadzieję,że się to zmieni po sesji.

wtorek, 20 kwietnia 2010

Uwięzić Benedykta XVI w angielskim więzieniu

Richard Dawkins i Christopher Hitchens, dwaj znani ateiści, chcą skorzystać z wizyty papieża w Wielkiej Brytanii, aby... wsadzić go do więzienia za ukrywanie skandali pedofilskich i zobowiązywanie ofiar "do milczenia".

Według Dawkinsa prawo międzynarodowe wyraźnie stanowi, że papież nie jest głową państwa i, co za tym idzie, nie chroni go immunitet dyplomatyczny, dlatego też wszelkie procedury przeciw papieżowi są legalne. Stolica Apostolska przez Organizacje Narodów Zjednoczonych nie jest traktowana jako państwo, a kontakty z Watykanem nie mają charakteru w pełni dyplomatycznego. Według prawników Koronna Służba Prokuratorska może rozpocząć śledztwo przeciwko papieżowi (może również przesłać sprawę do Międzynarodowego Trybunału Karnego). Procedura aresztowania Benedykta XVI ma, według nich, taką samą podstawę prawną, jak aresztowanie w 1998 roku na terenie Wielkiej Brytanii Augusto Pinocheta.

Pomysłodawcy szukają również innych luk w prawie brytyjskim i międzynarodowym. Ich poszukiwaniami nie przejmuje się jednak Stolica Apostolska. Rzecznik Watykanu stwierdził, że jest to osobliwy chwyt marketingowy.

Źródło informacji:
1. Radio Watykańskie
2. wiara.pl

----
Powyżej zamiennie używałem nazw Stolica Apostolska i Watykan. Traktuje je jako jeden podmiot z uwagi na unię personalną i funkcjonalną, jaka ich łączy.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Benedykt XVI na Malcie - relacja KAI

Do obrony wartości chrześcijańskich, ożywienia entuzjazmu wiary i troski o imigrantów wezwał Benedykt XVI Maltańczyków podczas swej pierwszej w tym roku a 14. w ogóle pielgrzymki zagranicznej.

Wiązała się ona z 1950. rocznicą przybycia na tę wyspę Apostoła Narodów św. Pawła i przebiegała pod hasłem, nawiązującym do tamtego wydarzenia, opisanego w Dziejach Apostolskich: "Musimy przecież dopłynąć do jakiejś wyspy" (Dz 27,26).

W przemówieniu powitalnym na międzynarodowym lotnisku w Luqa 17 kwietnia Ojciec Święty wezwał wiernych na Malcie do obrony wartości chrześcijańskich. Podkreślił, że odgrywają oni ważną rolę w dyskusjach na temat tożsamości, kultury i polityki europejskiej oraz wyraził radość z zaangażowania tamtejszego rządu w szersze projekty humanitarne, zwłaszcza w Afryce.

Papież zwrócił uwagę, że Malta może wiele wnieść do takich dziedzin, jak: tolerancja, wzajemność, imigracja i innych zagadnień kluczowych dla przyszłości Europy. Wezwał mieszkańców, aby nadal bronili nierozerwalności małżeństwa „jako instytucji naturalnej i sakramentalnej oraz prawdziwej istoty rodziny, tak jak to czynią w przypadku świętości życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci" oraz należytego poszanowania wolności religijnej, „aby umożliwić prawdziwy integralny rozwój jednostek i społeczeństwa”.

Ojciec Święty złożył następnie wizytę kurtuazyjną prezydentowi George’owi Abeli, wieczorem zaś spotkał się z 250-osobową grupą misjonarzy w Grocie św. Pawła w Rabacie koło La Valletty. W przemówieniu wezwał Maltańczyków do podjęcia wyzwania nowej ewangelizacji. Prosił, by przeżywali swą wiarę coraz pełniej w rodzinach, wśród przyjaciół, sąsiadów, w miejscu pracy i w całym społeczeństwie. "Wzywam zwłaszcza rodziców, nauczycieli i katechetów, aby o swoim żywym spotkaniu ze zmartwychwstałym Jezusem mówili innym, przede wszystkim młodym, którzy są przyszłością Malty" - powiedział papież. Wezwał do wprowadzania ludzi młodych w piękno i bogactwo wiary katolickiej, zapewnienia im zdrowej katechezy oraz zachęcania ich do coraz aktywniejszego udziału w życiu sakramentalnym Kościoła.

"Świat potrzebuje tego świadectwa! Czyż w obliczu tak wielu zagrożeń dla świętości ludzkiego życia, godności małżeństwa i rodziny nie należy naszym współczesnym stale przypominać o wielkości naszej godności jako dzieci Bożych i najwznioślejszym powołaniu, które otrzymaliśmy w Chrystusie? Czyż społeczeństwo nie musi sobie na nowo przyswoić i bronić tych podstawowych prawd moralnych, które pozostają fundamentem autentycznej wolności i prawdziwego postępu?" - pytał Benedykt XVI.

Nazajutrz, w niedzielę 18 kwietnia papież przewodniczył Mszy św. na Placu Spichlerzy w podstołecznej Florianie z udziałem ok. 40 tys. wiernych. Obecni byli m.in. prezydent kraju George Abela z małżonką, przedstawiciele rządu i parlamentu.

Na początku liturgii metropolita Malty abp Paul Cremona złożył papieżowi życzenia z okazji przypadającej nazajutrz 5. rocznicy jego wyboru na Stolicę Piotrową. Podkreślił wkład Kościoła maltańskiego w życie społeczne, zwłaszcza w dziedzinie pomocy charytatywnej oraz na polu edukacji. Zauważył, że „Kościół w jego ojczyźnie nie może przywiązywać się jedynie do modelu funkcjonowania zakorzenionego w tradycji, ale powinien wrócić do Kościoła z Dziejów Apostolskich, skupionego na słuchaniu i dzieleniu Słowa i Eucharystii, osobistym doświadczeniu Chrystusa, Kościoła, którego członkowie nie lękają się prześladowań”.

Chodzi o Kościół, "przechodząc od upokorzenia wynikającego z rozczarowania sprawionego Bogu i opuszczenia w chwili Męki do pokory przepowiadania Słowa ba podstawie mocy Ducha Świętego, a nie swoich członków. Kościół na tyle pokorny, by uznać upadki i błędy swoich członków, ale dość silny, by liczyć na obecność Ducha Świętego, Kościół, który nie szuka przywilejów, ale stara się upowszechniać Radosną Nowinę Pana” – stwierdził arcybiskup Malty.

W homilii papież wskazał na „bogactwo i różnorodność kultury maltańskiej”, która jest znakiem, jak „naród bardzo skorzystał z wymiany darów i gościnności okazanej podróżnym przybywającym drogą morską”. Przestrzegł, że „nie wszystko, co proponuje dzisiejszy świat, zasługuje na przyjęcie przez mieszkańców Malty" i zachęcił ich do pokładania ufności w Bogu, od którego zależymy w każdej chwili naszego życia. Podkreślił, że „kluczem do szczęścia i ludzkiego spełnienia jest nasz związek z Panem”.

„To nasza miłość do Pana powinna kształtować każdy przejaw naszego przepowiadania i nauczania, sprawowania sakramentów i naszą troskę o Lud Boży. To nasza miłość do Pana każe nam kochać tych, których On kocha i chętnie przyjąć zadanie przekazywania Jego miłości tym, którym służymy” – zachęcał Benedykt XVI. Przypomniał, że „w każdej dziedzinie naszego życia potrzebujemy pomocy Bożej łaski. Z Nim możemy zrobić wszystko: bez Niego nic nie możemy uczynić”.

„Strzeżcie wiary i wartości, przekazanych wam przez waszego ojca, świętego Pawła Apostoła” – apelował papież po maltańsku. Zachęcał miejscowych wiernych, aby „starali się przekazywać je nie tylko dzieciom, ale wszystkim tym, których dzisiaj spotykacie”. „Każdy odwiedzający Maltę powinien być pod wrażeniem pobożności jej mieszkańców, tętniącej życiem wiary przejawiającej się w obchodach świąt, piękna waszych kościołów i sanktuariów. Darem tym trzeba się jednak dzielić z innymi” – mówił Ojciec Święty. Przypomniał kapłanom, że powierzona im misja jest „naprawdę służbą radości, radości Boga, który pragnie wejść w świat”.

Na zakończenie Mszy św. Benedykt XVI odmówił z wiernymi modlitwę Regina Caeli i ofiarował Matce Bożej z sanktuarium Ta’Pinu Złotą Różę jako „znak naszej wspólnej synowskiej miłości do Matki Bożej”.

Po liturgii papież udał się do nuncjatury apostolskiej w Rabacie koło stolicy, gdzie spożył posiłek z biskupami Malty i osobami towarzyszącymi mu w podróży oraz spotkał się z 8 osobami, reprezentującymi ofiary dokonywanych przed laty przez duchownych nadużyć seksualnych. Benedykt XVI, „głęboko przejęty” ich historią, jak stwierdziło watykańskie Biuro Prasowe, „wyraził wstyd i ból z powodu tego, co wycierpiały ofiary i ich rodziny”. Modlił się razem z nimi, zapewniając, że „Kościół robi i robić będzie wszystko, co w jego mocy, aby ustalić zarzuty, przekazać odpowiedzialnych wymiarowi sprawiedliwości oraz wprowadzać w życie skuteczne kroki, mające na celu ochrony młodych w przyszłości”.

Same ofiary molestowania seksualnego. dziś w wieku 30-40 lat, wyraziły wielkie zadowolenie z tego spotkania i podkreśliły, że są głęboko poruszone postawą Ojca Świętego, który na zakończenie wręczył im różańce i udzielił błogosławieństwa.

Po południu papież udał się do portu Kalkara, skąd na katamaranie „San Pawl” (Święty Paweł), w towarzystwie grupy młodzieży popłynął przez Wielką Zatokę do Wielkiego Portu w La Valetcie. Tam spotkał się młodymi Maltańczykami. Zachęcił ich, by mężnie bronili swej wiary. „Gdy jesteśmy młodzi i podatni na wpływy, łatwo ulec wpływom naszych rówieśników, aby zaakceptować idee i wartości, o których wiemy, że nie są tymi, których Pan prawdziwie pragnie dla nas. Właśnie dlatego mówię wam: nie lękajcie się, ale cieszcie się z Jego miłości do was; ufajcie Mu, odpowiedzcie na Jego wezwanie, aby stawać się Jego uczniami oraz czerpcie pokarm i pomoc duchową z sakramentów Kościoła” – prosił Benedykt XVI.

Po spotkaniu z młodzieżą papież udał się na lotnisko, gdzie nastąpiło pożegnanie. Prezydent kraju G. Abela podziękował Ojcu Świętemu za tę wizytę i za nauczanie, które tam pozostawił. Wyraził przekonanie, że duchowo papież pozostanie na wyspie, w sercach jej mieszkańców.

Benedykt XVI ze swej strony wezwał mieszkańców Malty, aby byli przykładem, u siebie i za granicą, dynamizmu życia chrześcijańskiego, byli dumni ze swego powołania chrześcijańskiego oraz strzegli swego dziedzictwa religijnego i kulturowego. Życzył im, aby spoglądali z nadzieją w przyszłość, żywiąc głęboki szacunek dla Bożego dzieła stworzenia, szanując życie ludzkie oraz otaczając wielkim szacunkiem małżeństwo i integralność rodziny!”. „Bądźcie godnymi synami i córkami św. Pawła” - dodał po maltańsku.

„Nigdy nie pozwólcie, aby prawdziwej waszej tożsamości zagrażały obojętność lub relatywizm. Bądźcie zawsze wierni nauczaniu świętego Pawła, który zachęca was: „Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się! Wszystkie wasze sprawy niech się dokonują w miłości!” – powiedział na zakończenie swej pielgrzymki na Maltę Ojciec Święty.

O godz. 20.22 samolot specjalny linii „Air Malta” wyruszył w drogę powrotną do Rzymu.

Żródło: KAI

czwartek, 15 kwietnia 2010

Noc Psalmów w Krakowie

Od wczoraj przymierzam się do napisania o kolejnej krakowskiej nocy: Nocy Psalmów. W myślach już miałem ułożonych kilka ogólnych pochwał dla tego pomysłu i chciałem się podzielić myślą, jakie to piękne, że pierwsza krakowska Noc Psalmów będzie miała miejsce w tym smutnym dla naszego narodu okresie. Przed chwilą przeczytałem jednak informacje, że z uwagi na uroczystości pogrzebowe pary prezydenckiej Noc Psalmów została przeniesiona. Nie piszę tego, aby się żalić na decyzje organizatorów, bo myślę, że jest to dobra decyzja (dla mnie nawet korzystna, bo dzięki temu może uda mi się osobiście uczestniczyć).

Krótko mówiąc z niecierpliwością czekam na nowy termin i samą Noc Psalmów.

www.nocpsalmow.pl

wtorek, 13 kwietnia 2010

Od pierwszego chrześcijanina do katolickiej wyspy

Jedno z sanktuariów na Malcie

Może się wydawać, że chrześcijaństwo na Maltę dotarło w przypadkowy sposób. Święty Paweł, jako więzień, płynął do Rzymu, gdzie miał być osądzony. W okolicach Malty statek rozbił się, a jego rozbitkowie dopłynęli do wyspy, na której zostali ciepło przyjęci przez tubylców. Święty Paweł został jednak ukąszony przez żmiję, lecz ugryzienie nie spowodowało negatywnych konsekwencji. Pierwszym ochrzczonym przez Pawła miał być namiestnik wyspy Publiusz, który w swoim pałacu gościł Pawła przez trzy dni. Dokładny opis pobytu świętego Pawła na wyspie można przeczytać w Dziejach Apostolskich.

Ziarno wiary zasiane przez świętego Pawła rozwija się do dzisiaj, mimo różnych przeciwności historycznych takich jak prześladowania czy inwazja Arabów (IX-XI w.). Wpływ tych ostatnich był tak wielki, że Maltańczycy do dziś nazywają chrześcijańskiego Boga słowem "Allah". Przez kolejne wieki Malta podlegała kolejno Fenicji, Rzymowi, Bizancjum, Normanów i Hiszpanom, aby w 1530 roku stać się własnością zakonu joannitów (nazwanych z czasem Kawalerami Maltańskimi). Złoty wiek Malty zakończył się wygnaniem zakonników przez Napoleona i latami rządów francuskich, a później brytyjskich. Ciekawostką jest, że dla Brytyjczyków Malta w czasie II Wojny Światowej była po prostu "niezatapialnym lotniskowcem". W 1964 roku Malta odzyskała niepodległość.

Dziś Malta może pochwalić się niemal największym odsetkiem wiernych chodzących w każdą niedzielę do kościoła (60%) i wysokim procentem ludzi (70%), dla których wiara jest ważna. Procentowy udział katolików w ilości mieszkańców to aż 98%. Co piąty katolik należy do ruchów kościelnych.

Katolicyzm na Malcie jest religią państwową i wpisaną w konstytucje. Ta sama konstytucja wręcz nakazuje Kościołowi mówienie o tym co jest dobre, a co złe. W środowisku międzynarodowym słynie z obrony wartości chrześcijańskich (na wyspach tego kraju obowiązuje całkowity zakaz aborcji), a także rodzinnych (zakaz rozwodów). Malta zagwarantowała sobie również całkowitą niezależność od Unii Europejskiej w decydowaniu o sprawach związanych z obroną życia poczętego.

Religijność Maltańczyków w ciągu ostatnich 15 lat spada. Mniej jest nowych powołań kapłańskich, mniej wiernych regularnie uczestniczy w niedzielnej Mszy. Rośnie również liczba związków niesakramentalnych. Z tymi problemami mierzył się między innym synod, który obradował w latach 1999-2003. W roku rozpoczęcia synodu, w kraju zaczęła działać również komisja zajmująca się badaniem przypadków molestowania seksualnego nieletnich i dorosłych przez kapłanów, a biskupi sami proszą wiernych o pomoc w wyjaśnianiu takich spraw (ostatnio apelowali o to 8 kwietnia).

Duży wpływ na religijność Malty mają również stowarzyszenia katolickie. Z tego kraju pochodzą również Tajemnice Światła, które ogłosił Jan Paweł II. Bogata jest również tradycja Maltańczyków, zwłaszcza w kwestii świętowania odpustów w maltańskich parafiach. Ciekawe czy przy okazji pielgrzymki również te tradycje zostaną przedstawione całemu światu.

sobota, 10 kwietnia 2010

Ku pamięci

Psalm 102 ( J. Kochanowski)

Usłysz prośby moje, Boże litościwy,
A niechaj Cię mój głos dosięże teskliwy;
Nie odwracaj czasu złej przygody mojej
Ode mnie smutnego świętej twarzy swojej!

Ale nakłoń ucha, Ojcze dobrotliwy,
A nie opuszczaj mię w mój dzień nieszczęśliwy;
Kiedykolwiek wołam ściśniony frasunkiem,
Przybądź, proszę, Panie, przybądź [z] swym ratunkiem!

Jako dym, tak lata moje uleciały,
Kości jako głownia moje wygorzały;
Na chleb nie pomyślę, a też serce moje
Uschło jako trawa w srogie letne znoje.

Prze ciężkie wzdychanie, prze mój płacz serdeczny,
Prze nieznośną żałość i frasunek wieczny
Krwie w sobie nie czuję, nie masz na mnie ciała,
Kości tylko biedne a skóra została.

Jestem jako w lesiech pelikan schowany,
Jestem jako puchacz w pustynią wmieszkany;
Nie smutniej narzeka wrobi na gniazdzie mały,
Kiedy go maciory płoche odbieżały.

Nieprzyjaciel patrząc cieszy duszę swoje
A szydząc przysięga przez osobę moje;
A ja, miasto chleba, szczyrym żyw popiołem
I łzy żywe piję siedząc za swym stołem.

Prze Twój gniew surowy (boś mną zapalczywy
Z góry dał o ziemię) wiek mój nieszczęśliwy
Chynął się ku nocy jako cień wieczorny
I usechłem prawie jako kwiat ugorny.

Ale Ty na wieki trwać będziesz, o Panie,
A pamiątka Twoja nigdy nie ustanie.
Ty się nad Syjonem jeszcze masz smiłować,
A snąć już czas przyszedł, żeby go ratować.

Już ku rumom jego serce obrócili
Słudzy Twoi, już się pustyń użalili.
I będą się Ciebie wszytki kraje bały.
I wszyscy królowie łekna się Twej chwały.

A to, że Ty znowu miasto swe naprawisz
I w swym majestacie widomie się stawisz,
A gardzić nie będziesz pokornych prośbami
Ani serca wielce strapionego łzami,

Niech to pismem będzie napisano złotym
Dla wieku przyszłego, aby świat na potym
Miał pamiątkę Pańskiej dziwnej Opatrzności,
A sława słynęła Jego ku wieczności.

Abowiem na niebie siedząc Pan wysoko
Raczył swe ku ziemi na dół spuścić oko,
Aby płacz usłyszał więźniów okowanych
I ratował na śmierć ostatnią podanych.

Aby na Syjonie ciż Mu dziękowali
I moc w Jeruzalem Jego wyznawali
W ten czas, gdy lud wszytek, wszyscy przełożeni
K'woli służbie Pańskiej będą zgromadzeni.

Teraz, acz mię strapił długimi drogami
I lat moich biednych skrócił frasunkami,
Przedsię k'Niemu wołam: nie bierz mię, człowieka
Smutnego, mój Panie, w połowicy wieka!

Twe lata są wieczne, Tyś niebo zbudował
I ziemię rękoma swymi ugruntował;
To wszytko zaginie, a Ty w swej całości,
Boże mój, trwać będziesz na wszytki wieczności.

Wszytko to zwiotszeje, by .płaszcz pochodzony,
I odmianę weźmie — Tyś nieodmieniony
I lat nieskończonych, których uczesniki
Uczynisz, bez chyby, swoje miłośnik!

czwartek, 1 kwietnia 2010

Triduum Paschalne to trzy dni...

... przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Właściwie, wielu streściłoby całe Triduum takim oto demotywatorem:
Triduum Paschalne dla niektórych to tylko sprzątanie

Moim cichym marzeniem jest jednak, aby te trzy dni ilustrował zupełnie inny obrazek:

Duchowy wymiar Triduum Paschalnego i Wielkiej Nocy

Zachęcam do samodzielnej refleksji nad obrazkami i zapraszam na trzy wielkie nabożeństwa najbliższych dni. Mam nadzieję, że nikogo z Was nie zabraknie na Mszy Wieczerzy Pańskiej, Liturgii Męki Pańskiej i Wigilii Paschalnej.

sobota, 13 marca 2010

Chrześcijanie legalni w Turkmenistanie

W sierpniu 2006 przebywała w Polsce grupa pielgrzymów z Turkmenistanu
Od wczoraj (12.03.2010) wspólnota katolików licząca 90 ochrzczonych jest legalnym związkiem wyznaniowym w Turkmenistanie. Tej małej wspólnocie posługuje dwóch polskich kapłanów - misjonarzy: o. Tomasz Kościński OMI i o. Andrzej Madej OMI. Katolicy na uznanie ich związku wyznaniowego czekali 13 lat, choć historia Kościoła na terenie Turkmenistanu jest znacznie dłuższa.

Chrześcijaństwo dotarło do Turkmenistanu już w II wieku i rozwijało się, aż do czasów Tamerlana (1336-1405), który postawił chrześcijanom warunek: "Islam albo śmierć". Tylko nieliczni chrześcijanie zdołali się ukryć w górach, a o ich losach niewiele wiemy. Powrót chrześcijaństwa (głównie prawosławnych) wiąże się z przejęciem tych terenów przez Rosję w XIX wieku.

W 1897 roku został przydzielony kapelan dla katolików w Turkmenistanie. Późniejsze lata przynoszą nam wieści o budowie katolickich świątyń w Krasnowodzku, Czardżonie, Mary i Kizył Arwat, a następnie kościoła w obecnej stolicy kraju Aszchabadzie. Świątynia służyła głównie polskiej społeczności (ok. 5 tys.). Ciekawostką jest informacja, że w kościele Ewangelię czytano w sześciu językach: po łacinie, francusku, niemiecku, polsku, litewsku i rosyjsku. W 1930 roku kościół został zmieniony w kinoteatr (zburzono również wieżę świątyni). Ostatecznie świątynię zburzyło trzęsienie ziemi w 1948 (było ono tak silne, że w mieście ocalały tylko trzy budynki). Fizycznemu zniszczeniu kościoła towarzyszyło również rozbijanie wspólnoty Kościoła przez władze rosyjskie. Do dziś nie odnaleziono informacji o tym, gdzie dokładnie znajdował się kościół w Aszchabadzie, ani też o tym co stało się z zamieszkującymi te ziemie katolikami.

Do 1991 roku istniała Turkmeńska Socjalistyczna Republika Radziecka, z której powstał Turkmenistan. W tym samym roku Stolica święta powołała administrację apostolską dla katolików obrządku łacińskiego zamieszkujących Kazachstan, która obejmowała swoim zasięgiem również Turkmenistan. Od 1994 do 1995 do rozproszonych katolików na terenie kraju docierał o. Joseph Schmidlein SJ.
o. Andrzej Madej
W 1996 Stolica Apostolska nawiązała stosunki dyplomatyczne z Turkmenistanem, co umożliwiło jej utworzenie misji sui iuris na terenie nowego kraju 29 czerwca 1997 roku. Wspólnota w sposób bezpośredni podlega Rzymowi, a jej przełożonym jest o. Andrzej Madej. Wraz z nim misję w Turkmenistanie rozpoczynał O. Radosław Zmitrowicz OMI, a później zastąpił go inny oblat: o. Kościński. Turkmenistan ma już pierwsze powołanie zakonne, siostrę Lorenę.

Miejscowa wspólnota Kościoła liczy na to, że dzięki decyzji władz uda jej się zbudować w najbliższym czasie pierwszy Kościół w niepodległym Turkmenistanie. Skutkiem dzisiejszej decyzji jest choćby możliwość oficjalnego głoszenia Ewangelii na terenie tego azjatyckiego kraju.

Źródła:
1) Turkmenistan: legalizacja katolików
2) Nowa misja Kościoła katolickiego w Turkmenistanie

sobota, 6 marca 2010

Komisja w sprawie Medjugorje

Benedykt XVI powołał specjalną komisję, która ma zająć się kwestią wyjaśnienia objawień w Medjugorje. Na czele komisji stanie kardynał Camillo Ruini.

czwartek, 4 marca 2010

Benedykt XVI w drodze

Papież konsekruje kościół Sagrada Familia
W listopadzie papież ma odwiedzić Hiszpanię w czasie dwudniowej pielgrzymki. 6 października odwiedzi sanktuarium maryjne w Santiago de Compostela, a dzień później odwiedzi Barcelonę, w której dokona konsekracji budowanej od 127 lat świątyni Sagrada Familia. Warto tu wspomnieć, że od 1992 roku trwa proces beatyfikacyjny jednego z projektantów powstającej świątyni - Gaudíego.

Już tradycyjnie postaram się o kilka notek, które będą dotyczyły tej pielgrzymki. Wszystkie materiały związane z papieską wizytą w Hiszpanii będą publikowane z tagiem: Pielgrzymka do Hiszpanii.

W tym roku papież odwiedzi również Maltę (17-18 kwietnia), Portugalię (11-14 maja), Cypr (4-6 czerwca) i Wielką Brytanię (16-19 września). Serdecznie zapraszam do czytania.

poniedziałek, 1 marca 2010

Chrzest dzieci w wieku szkolnym

W Kościele Katolickim istnieje coś takiego jak chrzest dzieci i chrzest dorosłych. Różnica między obydwoma obrządkami wydaje się być prosta: dziecko jest nieświadome chrztu, a dorosły przed dostąpieniem łaski sakramentu musi odbyć nauki wtajemniczające go w chrześcijaństwo. Dorośli przeżywają również okres przygotowania do sakramentu chrztu. Równocześnie z sakramentem chrztu otrzymują również bierzmowanie i po raz pierwszy przystępują do Eucharystii.

Dziś dowiedziałem się, że okres katechumenatu dotyczy również dzieci w wieku szkolnym. Dowiedziałem się o tym z bloga biskupa Siedleckiego, który sam prowadzi odpowiednie nauki dla dzieci przygotowujących się do chrztu z jego diecezji. Zapraszam do przeczytania kilku słów biskupa na ten temat oraz jednej z nauk jakie wygłasza on dla dzieci i ich rodziców, na wspomnianym blogu.

niedziela, 28 lutego 2010

"Dla Boga nie ma rzeczy nie możliwych"

Na forach katolickich bardzo często pojawiają się osoby, które mają różne problemy z małżeństwem. Na pewno szukają konkretnej pomocy, tymczasem trafiają na ludzi, którzy tak naprawdę niewiele mogą pomóc. Ludzie na forach katolickich w wielu przypadkach pomagają na ile potrafią, jednocześnie jednak nie są ludźmi z odpowiednim przygotowaniem.

Dziś dotarła do mnie informacja, że Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar zaczyna działać również w Rzeszowie. Kiedyś już o nich słyszałem, więc postanowiłem dowiedzieć się o nich czegoś więcej i to też chciałbym tu zaprezentować.

Wspólnota ta jest posłana do małżeństw, które przeżywają kryzys. Mają prostą i skuteczną receptę na każdy małżeński kryzys. Metoda jaką promują wskazuje na aktywną współpracę z Jezusem Chrystusem - Bogiem w celu ratowania małżeństwa. Więcej informacji o Wspólnocie Trudnych Małżeństw Sychar znajduje się na stronie www.sychar.alleluja.pl.

Wspólnota działa obecnie m.in. w Warszawie, Poznaniu, Żorach, Zielonej Górze, Opolu, Gorzowie Wielkopolskim i Krakowie. Pod koniec marca zacznie również działać w Rzeszowie. Więcej informacji o funkcjonowaniu wspólnoty na ich stronie internetowej.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Dzień Islamu - wywiad z ks. Adamem Wąsem SVD

Wywiad pochodzi ze strony ekai.pl.

26 stycznia Kościół katolicki w Polsce obchodził po raz 10. Dzień Islamu. Komu jest on bardziej potrzebny – katolikom czy muzułmanom?

Ks. Wąs: Myślę, że jednym i drugim. Pomysł ten ma jednak przeciwników...

Czego się obawiają?

– Przede wszystkim stawiane są pytania czy wobec tak nikłej obecności muzułmanów w naszym kraju potrzeba nam specjalnego Dnia Islamu? Nie ma przecież takiej inicjatywy w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii – krajach, w których społeczność muzułmańska jest najliczniejsza.

Druga rzecz, to obawa przed promocją islamu. Kolejna przyczyna krytyki wynika z nieznajomości tej religii: jej wyznawcy kojarzeni są przede wszystkim z terroryzmem, sianiem zamętu... Od idei Dnia Islamu dystansują się też tzw. tradycyjne środowiska katolickie, które myślą być może bardziej w kategoriach ekskluzywizmu, aniżeli oficjalnie głoszonego przez magisterium Kościoła inkluzywizmu.

Tymczasem nie chodzi o promowanie islamu. Chodzi o to, że nam, katolikom potrzeba wiedzy, rzetelnej informacji. Powinniśmy poznać prawdziwe oblicze współczesnego muzułmanina. Tym bardziej, że wizerunek ten jest zachwiany – zdominował go właśnie obraz terrorysty. Muzułmanie oczywiście sami są temu winni, bo główni autorzy wielkich ataków terrorystycznych powoływali się na swoją religię. Ale trzeba spojrzeć obiektywnie i powiedzieć, że tacy ludzie to niewielki procent muzułmanów. Zdecydowana większość pragnie pokoju, chce także normalnych relacji z chrześcijanami. Takie jest właśnie przesłanie Dnia Islamu i dlatego potrzebujemy tego dnia jako katolicy.

Druga sprawa to poznawanie islamu. Oczywiście, ta religia jest zróżnicowana, ma wiele nurtów i trudno mówić o poznaniu islamu jako takiego. Informowanie o nim, chociażby raz w roku przypomina jednak, że to ważna religia; że jej wyznawcy odwołują się do zasad monoteistycznych, do jednego Boga i wielu rzeczy, o których mówił Jan Paweł II i Sobór Watykański II. Myślę, że jako katolicy obchodzący ten Dzień wpisujemy się w ów nurt odkrywania właściwego obrazu muzułmanina i islamu – takiego w którym także sami muzułmanie mogą się odnaleźć.

Czy odkrywając islam można głębiej odkrywać własną tożsamość religijną?

– Oczywiście. Taki jest też cel dialogu międzyreligijnego – odkrywanie mojej własnej tożsamości, pogłębianie jej. Jan Paweł II mówił o tym wielokrotnie. Chodzi o to, żebyśmy w spotkaniu z tym drugim człowiekiem, który myśli inaczej, jest odmienny – zastanawiali się nad sobą. Wchodząc w dynamikę takiego spotkania wielokrotnie musiałem wyjaśniać muzułmaninowi, który chciał się czegoś więcej dowiedzieć, podstawowe prawdy wiary językiem bardzo prostym. Choćby tajemnicę Trójcy Świętej. I trzeba się było mocno „nagimnastykować”, żeby znaleźć jakąś adekwatną terminologię, żeby przynajmniej spróbować ten problem przedstawić. Ale dzięki temu odkrywałem nowe zakamarki piękna własnej tradycji.

Mówimy „dialog międzyreligijny” i jest to sformułowanie, które na dobre zagościło w tradycji Kościoła. Wielkim promotorem takiego dialogu był Jan Paweł II. Ale wydaje się, że Benedykt XVI wolałby raczej mówić o „dialogu międzykulturowym”.

– Owszem, podczas obecnego pontyfikatu akcenty zostały nieco przesunięte, ale bardzo bym chciał, aby katolicy, zwłaszcza bardziej krytyczni wobec dialogu z innymi religiami, nie odbierali pontyfikatu Benedykta XVI jako antydialogowego. Dialog międzyreligijny umieszczony w kontekście międzykulturowym wskazuje być może na szerszą perspektywę. W takim dialogu musimy sięgać przede wszystkim do spraw, które nie tyle nas łączą czy dzielą jeśli chodzi o nasze tradycje religijne, ale poszukiwać elementów, w które możemy się wspólnie zaangażować dla dobra ludzkości. Gdyby wyznawcy obydwu religii poszli w tym kierunku, to myślę, że osiągnęlibyśmy bardzo wiele.

Zarówno chrześcijaństwo jak i islam są religiami misyjnymi. Czy – ujmując rzecz realistycznie – naprawdę możemy zakładać, że te półtora miliarda muzułmanów, których wciąż zresztą przybywa, przyjmie Ewangelię Jezusa Chrystusa?

– Sprawa jest niesamowicie skomplikowana i ciekawa. W tym miejscu, jako ludzie wierzący, dotykamy też kwestii działalności Ducha Świętego. Myślę, że On ma swój plan, który realizuje. Rzeczywiście, zarówno islam jak i chrześcijaństwo mają w sobie – jako religie uniwersalne – imperatyw misyjny. Ważny jest więc ów moment spotkania i misjonowania. Mnie, misjonarzowi, zależy na tym, aby Ewangelia dotarła do jak najszerszej społeczności świata. Podobnie jest z muzułmanami, którzy bardzo poważnie traktują swoje misyjne zobowiązanie zwane da’wa, co należałoby przetłumaczyć jako „zaproszenie”. I oto na tym froncie spotykają się dwaj misjonarze z obu stron i pojawia się pytanie o sposób realizowania ich misji. Chodzi o to, byśmy wypracowali sobie taką przestrzeń, w której możemy nawzajem siebie szanować.

Dla nas, chrześcijan, najważniejszy w tym misjonowaniu nie jest człowiek, który głosi Ewangelię, tylko Duch Święty. Ja nie mogę przeszkadzać Duchowi Świętemu z taką cichą nadzieją, że On wykonuje konkretne dzieło przeze mnie. Myślę, że obie strony kochając swoją religię chcą przekazać drugiemu to, co jest najcenniejsze. Tak, jak matka chce przekazać swoim dzieciom określoną tradycję. Podobnie jest z nami, misjonarzami. Chciałbym, aby jak najwięcej muzułmanów przyjęło chrześcijaństwo, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że to nie jest kwestia mojego zaangażowania, ale działalności Ducha Świętego.

niedziela, 24 stycznia 2010

Rozmowy głuchych

18 stycznia obradowała komisja ds. dialogu między Stolicą Apostolską a Bractwem Kapłańskim św. Piusa X. Poza salę obrad nie przedostało się jednak zbyt wiele informacji z samych obrad. Watykaniści domyślają się, że rozmowy dotyczyły uznania przez lefebrystów Soboru Watykańskiego II we wszystkich jego aspektach. Nie znam jednak linii obrony ze strony członków Bractwa. Z pewnością będą chcieli uzyskać coś więcej niż tylko możliwości powrotu na łono Kościoła.

Inna sprawa, że w mniemaniu Bractwa, to cały Kościół rzymskokatolicki wraz z soborem odszedł od Kościoła. Zdają się to potwierdzać słowa jednego z biskupów Bractwa. Bp. Williamson powiedział, że Watykan i Bractwo stoją na sprzecznych pozycjach, a strona, która nie ma racji powinna się nawrócić i ustąpić. Porównuje to do dodawania 2+2, według niego przedstawiciele Watykanu w tym się mylą mówiąc, że 2+2=5. Wydźwięk tego stwierdzenia jest jak myślę jednoznaczny: Watykan powinien się nawrócić.

Jest to dość popularne zdanie wśród lefebrystów. Mając jednak cichą nadzieję na trochę bardziej otwartą postawę wśród polskich lefebrystów, zajrzałem na ich stronę. O ostatnich rozmowach wprawdzie nie ma jeszcze wzmianki (swoją drogą nie bardzo jest o czym wzmiankować), ale jest informacja dotycząca ogólnie tych rozmów i szczerze powiedziawszy nie wiem co powiedzieć. Na pewno członkowie Bractwa chcą tych rozmów i cieszą się z nich. Jednocześnie podkreślają przy tym radość z tego, że rozmowy składają się z obu stron, i że obie strony mają prawo głosu. Jednocześnie odczytuję z ich słów pewność siebie, co do właściwości swojego stanowiska.

Spór między członkami Bractwa, a Kościołem rzymskokatolickim w mojej opinii jest już czasem przeszły. Nadal jednak pozostają sprawy nieomówione i pewien niesmak dotyczący przeszłości. Nie jesteśmy nadal w jedności i ciągle mamy różne zdanie na sprawy ustalone przez Sobór Watykański II. Owocem rozmów może być podział wśród lefebrystów. Część z nich prawdopodobnie skieruje się w kierunku schizmy, a pozostali w staną się w pełni członkami Kościoła katolickiego.

PS. Trudno mi ustalić obecną pozycje Bractwa w Kościele katolickim. Na pewno nie można o nich mówić, jak o schizmatykach. Nie potrafię jednak dopatrzyć się ich miejsca w obecnych strukturach Kościoła.

Przeczytaj więcej o dialogu Kościoła rzymskokatolickiego z lefebrystamii

środa, 20 stycznia 2010

Tyle samo programów religijnych za mniej

Z kmdm.pl dowiedziałem się, że TVP w ramach cięcia kosztów swojego funkcjonowania tnie również koszty redakcji religijnych. W niektórych oddziałach regionalnych nawet o 70%. Jednocześnie do tej pory emitowane 8 programów religijnych w tygodniu pozostaje w ramówce telewizji publicznej. TVP zapewni również transmisje z zapowiadanych beatyfikacji sług Bożych Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszko, wraz z programami przybliżającymi ich życie.

W jaki sposób zostaną, więc dokonane owe cięcia? Obniży się jakość programów. To mnie trochę martwi, zwłaszcza, że programy religijne w TVP w mojej opinii są stosunkowo ciekawe i dobrze przygotowane. Moim zdaniem trafiają one do ludzi o wiele lepiej niż transmisje telewizyjne z Torunia, bo mówią językiem współczesnego człowieka odpowiednio podbudowanym obrazem. Obawiam się, że to może się zmienić wraz z cięciami kosztów.

Czymś, moim zdaniem, fantastycznym jest również to, że regionalne redakcje religijne czasami umożliwiały nam oglądnięcie nie tylko katolickiej mszy świętej z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, ale również ważne obrządki prawosławnych, grekokatolików czy protestantów. W telewizji nie brakowało również transmisji związanych z najważniejszymi świętami żydowskimi. Obawiam się, że cięcia mogą odbić się szczególnie na takich relacjach.

Na koniec zachęcam do oglądania religijnych programów w TVP. Szczególnie polecam tu "Między niebem, a ziemią", "Raj" oraz "My, Wy, Oni". Oczywiście każdy z tych programów jest przeznaczony dla innej grupy docelowej. Żaden nie jest doskonały. Dlaczego je polecam? Z prostego powodu: mówią one językiem współczesnego człowieka nie zapominając o języku religii. Mam nadzieję, że mimo cięć budżetowych nadal będą potrafiły mówi o teologii, wydarzeniach religijnych i innych sprawach związanych z religią w prosty sposób.

PS. Większość programów można oglądnąć na witrynie tvp w dziele religia.