poniedziałek, 25 stycznia 2010

Dzień Islamu - wywiad z ks. Adamem Wąsem SVD

Wywiad pochodzi ze strony ekai.pl.

26 stycznia Kościół katolicki w Polsce obchodził po raz 10. Dzień Islamu. Komu jest on bardziej potrzebny – katolikom czy muzułmanom?

Ks. Wąs: Myślę, że jednym i drugim. Pomysł ten ma jednak przeciwników...

Czego się obawiają?

– Przede wszystkim stawiane są pytania czy wobec tak nikłej obecności muzułmanów w naszym kraju potrzeba nam specjalnego Dnia Islamu? Nie ma przecież takiej inicjatywy w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii – krajach, w których społeczność muzułmańska jest najliczniejsza.

Druga rzecz, to obawa przed promocją islamu. Kolejna przyczyna krytyki wynika z nieznajomości tej religii: jej wyznawcy kojarzeni są przede wszystkim z terroryzmem, sianiem zamętu... Od idei Dnia Islamu dystansują się też tzw. tradycyjne środowiska katolickie, które myślą być może bardziej w kategoriach ekskluzywizmu, aniżeli oficjalnie głoszonego przez magisterium Kościoła inkluzywizmu.

Tymczasem nie chodzi o promowanie islamu. Chodzi o to, że nam, katolikom potrzeba wiedzy, rzetelnej informacji. Powinniśmy poznać prawdziwe oblicze współczesnego muzułmanina. Tym bardziej, że wizerunek ten jest zachwiany – zdominował go właśnie obraz terrorysty. Muzułmanie oczywiście sami są temu winni, bo główni autorzy wielkich ataków terrorystycznych powoływali się na swoją religię. Ale trzeba spojrzeć obiektywnie i powiedzieć, że tacy ludzie to niewielki procent muzułmanów. Zdecydowana większość pragnie pokoju, chce także normalnych relacji z chrześcijanami. Takie jest właśnie przesłanie Dnia Islamu i dlatego potrzebujemy tego dnia jako katolicy.

Druga sprawa to poznawanie islamu. Oczywiście, ta religia jest zróżnicowana, ma wiele nurtów i trudno mówić o poznaniu islamu jako takiego. Informowanie o nim, chociażby raz w roku przypomina jednak, że to ważna religia; że jej wyznawcy odwołują się do zasad monoteistycznych, do jednego Boga i wielu rzeczy, o których mówił Jan Paweł II i Sobór Watykański II. Myślę, że jako katolicy obchodzący ten Dzień wpisujemy się w ów nurt odkrywania właściwego obrazu muzułmanina i islamu – takiego w którym także sami muzułmanie mogą się odnaleźć.

Czy odkrywając islam można głębiej odkrywać własną tożsamość religijną?

– Oczywiście. Taki jest też cel dialogu międzyreligijnego – odkrywanie mojej własnej tożsamości, pogłębianie jej. Jan Paweł II mówił o tym wielokrotnie. Chodzi o to, żebyśmy w spotkaniu z tym drugim człowiekiem, który myśli inaczej, jest odmienny – zastanawiali się nad sobą. Wchodząc w dynamikę takiego spotkania wielokrotnie musiałem wyjaśniać muzułmaninowi, który chciał się czegoś więcej dowiedzieć, podstawowe prawdy wiary językiem bardzo prostym. Choćby tajemnicę Trójcy Świętej. I trzeba się było mocno „nagimnastykować”, żeby znaleźć jakąś adekwatną terminologię, żeby przynajmniej spróbować ten problem przedstawić. Ale dzięki temu odkrywałem nowe zakamarki piękna własnej tradycji.

Mówimy „dialog międzyreligijny” i jest to sformułowanie, które na dobre zagościło w tradycji Kościoła. Wielkim promotorem takiego dialogu był Jan Paweł II. Ale wydaje się, że Benedykt XVI wolałby raczej mówić o „dialogu międzykulturowym”.

– Owszem, podczas obecnego pontyfikatu akcenty zostały nieco przesunięte, ale bardzo bym chciał, aby katolicy, zwłaszcza bardziej krytyczni wobec dialogu z innymi religiami, nie odbierali pontyfikatu Benedykta XVI jako antydialogowego. Dialog międzyreligijny umieszczony w kontekście międzykulturowym wskazuje być może na szerszą perspektywę. W takim dialogu musimy sięgać przede wszystkim do spraw, które nie tyle nas łączą czy dzielą jeśli chodzi o nasze tradycje religijne, ale poszukiwać elementów, w które możemy się wspólnie zaangażować dla dobra ludzkości. Gdyby wyznawcy obydwu religii poszli w tym kierunku, to myślę, że osiągnęlibyśmy bardzo wiele.

Zarówno chrześcijaństwo jak i islam są religiami misyjnymi. Czy – ujmując rzecz realistycznie – naprawdę możemy zakładać, że te półtora miliarda muzułmanów, których wciąż zresztą przybywa, przyjmie Ewangelię Jezusa Chrystusa?

– Sprawa jest niesamowicie skomplikowana i ciekawa. W tym miejscu, jako ludzie wierzący, dotykamy też kwestii działalności Ducha Świętego. Myślę, że On ma swój plan, który realizuje. Rzeczywiście, zarówno islam jak i chrześcijaństwo mają w sobie – jako religie uniwersalne – imperatyw misyjny. Ważny jest więc ów moment spotkania i misjonowania. Mnie, misjonarzowi, zależy na tym, aby Ewangelia dotarła do jak najszerszej społeczności świata. Podobnie jest z muzułmanami, którzy bardzo poważnie traktują swoje misyjne zobowiązanie zwane da’wa, co należałoby przetłumaczyć jako „zaproszenie”. I oto na tym froncie spotykają się dwaj misjonarze z obu stron i pojawia się pytanie o sposób realizowania ich misji. Chodzi o to, byśmy wypracowali sobie taką przestrzeń, w której możemy nawzajem siebie szanować.

Dla nas, chrześcijan, najważniejszy w tym misjonowaniu nie jest człowiek, który głosi Ewangelię, tylko Duch Święty. Ja nie mogę przeszkadzać Duchowi Świętemu z taką cichą nadzieją, że On wykonuje konkretne dzieło przeze mnie. Myślę, że obie strony kochając swoją religię chcą przekazać drugiemu to, co jest najcenniejsze. Tak, jak matka chce przekazać swoim dzieciom określoną tradycję. Podobnie jest z nami, misjonarzami. Chciałbym, aby jak najwięcej muzułmanów przyjęło chrześcijaństwo, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że to nie jest kwestia mojego zaangażowania, ale działalności Ducha Świętego.

niedziela, 24 stycznia 2010

Rozmowy głuchych

18 stycznia obradowała komisja ds. dialogu między Stolicą Apostolską a Bractwem Kapłańskim św. Piusa X. Poza salę obrad nie przedostało się jednak zbyt wiele informacji z samych obrad. Watykaniści domyślają się, że rozmowy dotyczyły uznania przez lefebrystów Soboru Watykańskiego II we wszystkich jego aspektach. Nie znam jednak linii obrony ze strony członków Bractwa. Z pewnością będą chcieli uzyskać coś więcej niż tylko możliwości powrotu na łono Kościoła.

Inna sprawa, że w mniemaniu Bractwa, to cały Kościół rzymskokatolicki wraz z soborem odszedł od Kościoła. Zdają się to potwierdzać słowa jednego z biskupów Bractwa. Bp. Williamson powiedział, że Watykan i Bractwo stoją na sprzecznych pozycjach, a strona, która nie ma racji powinna się nawrócić i ustąpić. Porównuje to do dodawania 2+2, według niego przedstawiciele Watykanu w tym się mylą mówiąc, że 2+2=5. Wydźwięk tego stwierdzenia jest jak myślę jednoznaczny: Watykan powinien się nawrócić.

Jest to dość popularne zdanie wśród lefebrystów. Mając jednak cichą nadzieję na trochę bardziej otwartą postawę wśród polskich lefebrystów, zajrzałem na ich stronę. O ostatnich rozmowach wprawdzie nie ma jeszcze wzmianki (swoją drogą nie bardzo jest o czym wzmiankować), ale jest informacja dotycząca ogólnie tych rozmów i szczerze powiedziawszy nie wiem co powiedzieć. Na pewno członkowie Bractwa chcą tych rozmów i cieszą się z nich. Jednocześnie podkreślają przy tym radość z tego, że rozmowy składają się z obu stron, i że obie strony mają prawo głosu. Jednocześnie odczytuję z ich słów pewność siebie, co do właściwości swojego stanowiska.

Spór między członkami Bractwa, a Kościołem rzymskokatolickim w mojej opinii jest już czasem przeszły. Nadal jednak pozostają sprawy nieomówione i pewien niesmak dotyczący przeszłości. Nie jesteśmy nadal w jedności i ciągle mamy różne zdanie na sprawy ustalone przez Sobór Watykański II. Owocem rozmów może być podział wśród lefebrystów. Część z nich prawdopodobnie skieruje się w kierunku schizmy, a pozostali w staną się w pełni członkami Kościoła katolickiego.

PS. Trudno mi ustalić obecną pozycje Bractwa w Kościele katolickim. Na pewno nie można o nich mówić, jak o schizmatykach. Nie potrafię jednak dopatrzyć się ich miejsca w obecnych strukturach Kościoła.

Przeczytaj więcej o dialogu Kościoła rzymskokatolickiego z lefebrystamii

środa, 20 stycznia 2010

Tyle samo programów religijnych za mniej

Z kmdm.pl dowiedziałem się, że TVP w ramach cięcia kosztów swojego funkcjonowania tnie również koszty redakcji religijnych. W niektórych oddziałach regionalnych nawet o 70%. Jednocześnie do tej pory emitowane 8 programów religijnych w tygodniu pozostaje w ramówce telewizji publicznej. TVP zapewni również transmisje z zapowiadanych beatyfikacji sług Bożych Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszko, wraz z programami przybliżającymi ich życie.

W jaki sposób zostaną, więc dokonane owe cięcia? Obniży się jakość programów. To mnie trochę martwi, zwłaszcza, że programy religijne w TVP w mojej opinii są stosunkowo ciekawe i dobrze przygotowane. Moim zdaniem trafiają one do ludzi o wiele lepiej niż transmisje telewizyjne z Torunia, bo mówią językiem współczesnego człowieka odpowiednio podbudowanym obrazem. Obawiam się, że to może się zmienić wraz z cięciami kosztów.

Czymś, moim zdaniem, fantastycznym jest również to, że regionalne redakcje religijne czasami umożliwiały nam oglądnięcie nie tylko katolickiej mszy świętej z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, ale również ważne obrządki prawosławnych, grekokatolików czy protestantów. W telewizji nie brakowało również transmisji związanych z najważniejszymi świętami żydowskimi. Obawiam się, że cięcia mogą odbić się szczególnie na takich relacjach.

Na koniec zachęcam do oglądania religijnych programów w TVP. Szczególnie polecam tu "Między niebem, a ziemią", "Raj" oraz "My, Wy, Oni". Oczywiście każdy z tych programów jest przeznaczony dla innej grupy docelowej. Żaden nie jest doskonały. Dlaczego je polecam? Z prostego powodu: mówią one językiem współczesnego człowieka nie zapominając o języku religii. Mam nadzieję, że mimo cięć budżetowych nadal będą potrafiły mówi o teologii, wydarzeniach religijnych i innych sprawach związanych z religią w prosty sposób.

PS. Większość programów można oglądnąć na witrynie tvp w dziele religia.