poniedziałek, 10 grudnia 2012

Powołał je Pan już w łonie matki... na śmierć

Każdego człowieka czeka śmierć, mimo to trudno nam się z nią pogodzić. Trudniej zgodzić się na śmierć kilkuletniego dziecka. Jeszcze większym ciężarem jest utrata dziecka nienarodzonego. Wpływ na taki stan ma nie tylko utrata długo wyczekiwanego potomka, ale również brak zrozumienia przez otoczenie, przez prawo, jak również przez Kościół, który... broni prawa do życia nienarodzonych. W ciągu ostatnich kilku lat jednak wiele się zmieniło. Polskie prawo umożliwiło pogrzeb dla dzieci zmarłych przed 22 tygodniem ciąży. W diecezja powstały dokumenty dotyczące pochówku dzieci nienarodzonych (uwzględniały one ogłoszone prawo państwowe), głos zabrał również Episkopat Polski. Sprawy te miały jednak miejsce dopiero w XXI wieku...

sobota, 3 listopada 2012

Zapach płonących stosów o poranku...

Czasami patrzę w dal, z oddali widzę migający płomień, czuję zapach kolejnego zapalonego stosu. Myślę o tym, kto to zrobił? W myślach zapalam pod tą osobą kolejny stos... Moje własne prawo: oko za oko, ząb za ząb, stos za stos.

Jakim prawem ks. Boniecki podał rękę Adamowi Darskiemu? Jak ks. Andrzej Drugała mógł przeprowadzić wywiad z Marią Peszek? Dlaczego chrześcijanie nie strzelają jeszcze do lekarzy zabijających nienarodzone dzieci?

Jest takie jedno prawo:

Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. (Mt 5,38-42)
Kto się do niego stosuje częściej płonie na stosie niż go rozpala. Dziwna taktyka, ale podobno tylko dzięki niej odnosi się pełne zwycięstwo w Chrystusie.

wtorek, 9 października 2012

Rok wiary - odpust gratis

Pisałem już kiedyś jakie znaczenie mają odpusty, mimo to napiszę kilka słów dla przypomnienia. Spowiadający się mówi: "Patrz jaki jestem brudny, żałuję, że tak się stało, Panie wybacz mi", a Bóg wybacza - plamy grzechu jednak zostają (czyszczenie następuje w czyśćcu), odpust jest takim wcześniejszym czyszczeniem tych plam.

Jeśli ktoś więc chciałby uzyskać odpust w najbliższym czasie może skorzystać z dwóch możliwości. Pierwsza to uzyskanie odpustu na zwykłych warunkach (szczegóły w artykule: Odpust - jak to zrobić? ). Druga skorzystanie ze specjalnej okazji odpustów związanych z rokiem wiary:

1. wezmą udział w co najmniej w trzech konferencjach misji świętych lub co najmniej trzech wykładach na temat dokumentów II Soboru Watykańskiego i artykułów Katechizmu Kościoła Katolickiego, w jakimkolwiek kościele lub stosownym miejscu.

2. za każdym razem, gdy odbędą pielgrzymkę do którejś z bazylik papieskich, katakumb chrześcijańskich czy sanktuarium wskazanego przez ordynariusza miejsca z okazji Roku Wiary i wezmą tam udział w nabożeństwie, bądź będą się modlić, medytować, kończąc modlitwą „Ojcze nasz”, Wyznaniem Wiary, wezwaniem do Matki Bożej lub świętych.

3. w dniach wyznaczonych z okazji Roku Wiary przez ordynariusza, zgromadzą się na uroczystej Eucharystii lub liturgii godzin, dodając Wyznanie Wiary.

4. w dniu dowolnie wybranym podczas Roku Wiary na pobożne nawiedzenie baptysterium lub innego miejsca, w którym otrzymali chrzest, jeśli odnowią przyrzeczenia chrzcielne.

Mamy więc kilkadziesiąt dodatkowych okazji, aby odpust ofiarować za siebie lub osoby zmarłe.

czwartek, 27 września 2012

Jezus miał żonę

"Jezus miał żonę" - informacje o tej treści obiegły w ostatnim czasie niemal wszystkie portale informacyjne. Podobne wnioski można wyciągnąć z wielu wcześniejszych publikacji: zawierających doniesienia naukowców, jak i popularnonaukową fikcję. Materiał dowodowy w tej sprawie, jak zwykle okazał się niewystarczający, a wręcz wątpliwego pochodzenia.  Większość znanych materiałów historycznych nie wspomina o wybrance Chrystusa (za wyjątkiem nazywania Kościoła - Oblubienicą Chrystusa), dlatego Kościół w swoim nauczaniu nie mówi o żonie Jezusa. Co by było, gdyby jednak Jezus miał żonę? Na ile zmieniłoby to historię chrześcijaństwa?

Jaka była żona Jezusa?

Wiele osób uważa, że żoną Jezusa została Maria Magdalena. Niektórzy twierdzą, że do małżeństwa doszło po ukrzyżowaniu. Są nawet tacy, którzy uważają, że na weselu w Kanie Galilejskiej Jezus pełnił rolę Pana Młodego. Bardzo trudno stworzyć wiarygodną historię związku Jezusa i Marii Magdaleny. Problem zaczyna się już w chwili, gdy próbujemy dowiedzieć się kim była Maria Magdalena, jedną z niewielu pewnych informacji jest kwestia wypędzenia z niej złych duchów o której czytamy w Ewangeliach Łukasza i Marka (Łk 8,2 ; Mk 16,9). W Ewangeliach występuje jeszcze kilkakrotnie, ale wielu sprzecza się czy to ta sama osoba.

Dla celów tego akapitu zakładam, że Maria Magdalena mogła być żoną Jezusa. Trudno mi uwierzyć, aby jej ślub z Chrystusem miał miejsce już w Kanie Galilejskiej, ani w jakiejkolwiek chwili przed ukrzyżowaniem. Patrząc na karty Ewangelii możemy jedynie założyć, że kobieta, której Jezus wyrzucił siedem złych duchów była mu niezwykle wdzięczna. Z pewnością zachwyciła się Jezusem i często przebywała w jego otoczeniu. Przypuszczam, że w różny sposób ukazywała swoje uczucie do Jezusa, być może w bardzo nieporadny sposób. Nie potrafię tego dokładnie opisać, ale chodzi mi o zachowanie kobiety, która bardzo chce się przypodobać jakiemuś mężczyźnie, który bardziej lub mniej nie zwraca na nią uwagi. Zachowanie kobiety, która nie doświadczyła miłości i nagle odkryła jej źródło. Czy zachowanie to świadczyło o zakochaniu? Trudno powiedzieć, nie wspominając o tym, że jeszcze trudniej znaleźć źródła dające poparcie tej tezie. Nie mniej dla celów eksperymentu myślowego załóżmy, że Maria Magdalena robiła wszystko, aby Jezus stał się jej mężem (zakładając, że jako kobieta w tamtych czasach, nie miała zbyt wielu możliwości wykazania się). 

Efekty były raczej mizerne - do tego stopnia, że w czasie jednej z uczt, w akcie desperacji, myje Jezusowi nogi i wyciera je własnymi włosami (czy słusznie egzegeci łączą kobietę obmywającą Jezusowi nogi z Marią Magdaleną?). Akt desperacji doczekuje się krytyki wszystkich uczestników uczty, oprócz samego Jezusa, który docenia jej postawę. Od tego czasu Maria Magdalena jest obecna w życiu Jezusa, aż do śmierci na krzyżu. Co więcej, jako jedna z pierwszych idzie odwiedzić Jego grób. To ona widzi Jezusa po zmartwychwstaniu, aż do wniebowstąpienia trudno znaleźć choćby cień możliwości na zaślubiny Syna Bożego. Ostatnie 50 dni przebywania Jezusa na ziemi nie zostały jednak opisane w postaci kroniki dzień po dniu. Załóżmy, że ślub miał miejsce. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie o to czy mieli dzieci. Wypada zapytać również czy Jezus wstępując do nieba zabrał Marię Magdalenę ze sobą? Jeśli nie zabrał, to co się z nią działo później?

Historia małżeństwa Marii Magdaleny i Jezusa pozostawia wiele niewiadomych, a przede wszystkim jest bardzo naciągana. Z pewnością łączyła ich wyjątkowa więź, wyjątkowa Miłość. Doszukiwanie się w tej relacji miłości małżeńskiej jest jednak nadinterpretacją. 

Wesele w Kanie Galilejskiej

Trudno poszukiwać zażyłości między Jezusem, a jakąkolwiek inną kobietą, z którą się spotkał. Można przypuszczać, że zazdrośni Apostołowie zrobili wszystko, aby wymazać ją z kart historii. Może celowo pomijali ją, aby wykazać jakieś swoje racje. Załóżmy, że wesele w Kanie Galilejskiej było weselem Jezusa. Świeżo upieczona para młoda przez wiele dni raduje się wraz ze swoimi gośćmi. Zaczyna brakować wina - nie ma problemu - woda ze studni w cudowny sposób przemienia się w wino, gdy to jest tylko potrzebne. Mimo przedniej zabawy i hektolitrów alkoholu wesele się jednak kończy, goście rozjeżdżają się i moglibyśmy oczekiwać, że Jezus zostanie ze swoją małżonką. Tymczasem czytamy, że wraz z uczniami udał się do Kafarnaum. Co więcej, w ciągu kolejnych kilku lat, męża (Jezusa) właściwie nie ma w domu. Włóczy się od miasta do miasta, ciągnie za sobą tłumy i kręci się wokół niego mnóstwo niewiast. Żona Jezusa jest jednak idealna i wytrwale czeka, aż wróci: "przecież nie poszedł z kolegami do knajpy, tylko zbawiać świat". Czy można jakoś usprawiedliwić jej nieobecność w czasie Paschy? Gdzie była, gdy Jezus umierał na krzyżu? Trudno mi uwierzyć, aby zniknęła całkowicie z życia Jezusa. Nawet jeśli Apostołowie wykreśliliby ją z kart swoich listów i relacji o Jezusie Chrystusie - wątpliwym dla mnie staje się, aby inni uwierzyli w historię z takimi przekłamaniami (wówczas też istniała poczta pantoflowa i na terenie Cesarstwa Rzymskiego wieści roznosiły się stosunkowo szybko). Co więcej o małżeństwie Jezusa Żydzi na pewno napisaliby w Talmudzie, aby udowodnić, że w historię Jezusa z Nazaretu nie należy wierzyć (w księdze tej możemy przeczytać m.in. o tym, że Jezus był bękartem - synem Rzymskiego żołnierza, był to element słownej walki między judaizmem, a chrześcijaństwem pierwszych wieków). 

Jezus nie podróżował ze swoją żoną

Gdyby Jezus miał żonę trudno byłoby taki fakt ukryć Apostołom. Zwłaszcza, że czasy, w których żyli nie nakazywały im celibatu. Przypuszcza się, że niektórzy Apostołowie mieli żony. O tym, że św. Piotr ma żonę możemy przeczytać nawet w Ewangelii, kiedy to Jezus uzdrawia jego teściową. Święty Paweł w 1 Liście do Koryntian pisał o św. Piotrze i Apostołach, którzy podróżowali z żonami i siostrami. Nie wspomniał jednak o tym, że Jezus podróżował z żoną. Jednocześnie w Ewangeliach możemy przeczytać o matce i braciach Jezusa - nikt nie wspomina o żonie. Patrząc z perspektywy tych faktów trudno przypuszczać, aby Apostołowie postawi sobie za cel "ukrywanie istnienia" żony Jezusa. 

Bez grzechu poczęta

Myślenie o żonie Jezusa w kontekście całej historii zbawienia jest bardzo trudne. Jeśli Jezus byłby żonaty, to jaką rolę odgrywałbym ten fakt w historii zbawienia? Trudno mi sobie wyobrazić Jezusa, jako przykładnego męża i ojca w kontekście znanych nam faktów z Jego życia. Jak długo żona pozwalałaby mu na ciągłe podróże? Jak bardzo wierzyła w przesłanie jakie głosił? W końcu: jak często pojawiałyby się plotki o ich życiu małżeńskim? Jeśli ludzie żyjący dwa tysiące lat temu byli podobni do nas - to z pewnością żyliby każdą chwilą z życia "pary stulecia". Przykład ich życia z pewnością byłby przedstawiany przez Apostołów i Ojców Kościoła, jako wzór do naśladowania.

Żona zbawiciela z pewnością wielu problemów dostarczyłaby teologii. Długie dyskusje i analizowanie tradycji Kościoła z pewnością doprowadziłoby do stwierdzenia, że wybranka Jezusa była bez grzechu poczęta. W apokryfach czytalibyśmy o jej cudownym pojawieniu się wśród żyjących i jeszcze cudowniejszym jej spotkaniu z Synem Bożym. Obchodzilibyśmy dziś pewnie uroczystość Wniebowstąpienia Żony Jezusa. 

Kościołem, z racji pochodzenia, musieliby kierować potomkowie Jezusa. Kim byliby synowie/ córki Jezusa? Bogami, półbogami? A może "tylko" świętymi już za życia. Jaki kult byłby skierowany na Żonę Boga i Jego potomków? Trudno określić. Co z powołanymi przez Boga ludźmi? Czy zamiast Apostołów mielibyśmy 12 potomków Jezusa? Moja fantazja i wyobraźnia nie potrafią tego przewidzieć. Teologia i tradycja Kościoła prezentowałyby się zupełnie inaczej. Choć z drugiej strony raczej nie mielibyśmy do czynienia ze zmianą prawa moralnego lub podstawowych dogmatów znanych nam obecnie. 

Wiara w "naukowe fakty"

Naukowcy często dostarczają sensacyjne wiadomości na temat życia Jezusa. Trudno założyć, że wszystkie nie mają nic wspólnego z prawdą. Stwierdzenie, że na pewno się mylą też może okazać się naiwne. Zawsze moglibyśmy być okłamywani przez prawie 2000 lat... Trudno jednak uznawać znalezienie jednego niekompletnego papirusa za wystarczający dowód do obalenia faktów zawartych w wielu księgach, których autentyczność z różnym skutkiem badano przez całe wieki. 

Kilka słów o znalezionym niedawno "dowodzie na istnienie żony Jezusa": http://ekai.pl/nauka/x58987/naukowiec-obala-rewelacje-o-zonie-jezusa/ . 

sobota, 22 września 2012

Ap 20,10 - obsługa hotelowa piekła

Chciałbym zdementować plotki mówiące o tym, że to Lucyfer jest szefem piekła. Diabły w piekle nie zajmują się "obsługą" potępionych. Przedstawione na wielu obrazach sceny z piekła, w których diabeł wymierza karę również mijają się z prawdą. Niestety wyobraźnia ludzka zbudowała w nas zupełnie inny obraz.

Wyobrażamy sobie, że wchodząc do piekła na portierni przywita nas diabeł, który da nam skierowanie do odpowiedniego kotła i dodatkowych dwóch diabłów, którzy nas do tego kotła wsadzą i będą pilnować, abyśmy w nim cierpieli odpowiednio do naszych win. To wyobrażenie prowadzi do następnego, w którym wydaje nam się, że diabeł wykonuje w piekle usługi dla Boga polegające na karaniu ludzi, tymczasem szatan ciągle postępuje przeciwko Bogu i nawet w kwestii piekła Bogu nie pomaga.

Werset, który przytoczyłem, mówi właśnie o karze dla zbuntowanych aniołów. Diabeł i wszyscy, którzy będą z nim (będą do niego należeć) trafią na wieczną karę do piekła. Kara będzie odpowiednio dotkliwa również dla samego diabła.

poniedziałek, 17 września 2012

Mk 8, 27 - 33 - O tym jak Piotr upominał Jezusa

Gdyby w niebie istniała plotkarska prasa relacjonująca to co się dzieje na ziemi, z pewnością św. Piotr byłby jednym z najczęściej opisywanych. Wybuchowy charakter Apostoła w połączeniu ze zwykłym strachem z pewnością wypełniły niejeden dziennik anegdot. Dziś anegdota o tym, jak to święty Piotr upominał nieomylnego Boga.

Fragment zapowiadał się dość niewinnie. Rozmowa w podróży zakończona wyznaniem Piotra, że Jezus jest Mesjaszem. Tutaj zastanawiam się, co o Mesjaszu myślał Piotr. Z pewnością wiedział, że ma przyjść Mesjasz, że wszyscy wyczekują przyjścia potomka Dawida i czekają, aż wyzwoli Izrael. Co więcej - wszystko wskazuje na to, że Mesjasz idzie tuż obok i tylko czekać, aż zbierze armię, przyozdobi się w królewskie szaty, a Apostołów uczyni swoimi najważniejszymi doradcami. Piękna wizja, a w jej tle słowa Jezusa, że Mesjasz musi wiele wycierpieć, że będzie odrzucony, że Go zabiją. Do tego jeszcze po trzech dniach zmartwychwstanie. W tym momencie Piotr nie wytrzymał: "jak to zabiją Mesjasza? Jezu, co ty mówisz?", a Jezus zgromił go słowami: "Zejdź mi z oczu Szatanie".

Piotr znał proroctwa. Wiedział, że Mesjasz będzie cierpiał, że będzie odrzucony przez ludzi, może nawet wiedział, że zginie, ale nie widział w tym planu zbawienia, planu wyzwolenia Izraela. Dlatego zareagował upominając Jezusa.

Czy jesteśmy inni niż Piotr? Chyba nie. Wielu z nas chce zobaczyć Jezusa Chrystusa Króla. Wielu chce, aby polityczny akt uczynił go Króle Polski, aby nasz naród przez to był wybrany. Tymczasem Jezus tylko raz pozwolił uwielbić się jako króla: w czasie wjazdu do Jerozolimy. Królestwo Jezusa nie jest z tego świata.

Maglowanie Pisma Świętego

Pismo Święte. Czasami czytam coś któryś raz z kolei i nagle wyłania się coś genialnego, fenomenalnego tak bardzo, że aż muszę się z kimś podzielić. Piszę więc SMS-y, rozmawiam z kimś, komentuje jakiś artykuł... a może by tak napisać o tym na blogu? Nowa etykieta: maglowanie Pisma Świętego

sobota, 1 września 2012

Czy 2 wersety Pisma Świętego to dużo?

Kiedyś kolega powiedział mi, że przeczytał całe Pismo Święte i... wie już o nim wszystko. Poczułem się wtedy taki malutki, bo mi czytanie Starego i Nowego Testamentu szło strasznie żmudnie. Tak bardzo żmudnie, że po jakiś 8 latach od tamtej rozmowy nadal nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że przeczytałem całą Biblię. Jak dodam do tego fakt, że o przeczytaniu Świętej Księgi marzę od 1997 roku, to ze wstydu zapadam się pod ziemię.

Pociesza mnie jednak... artykuł Pana Jana Lewandowskiego "Spis ludności za Kwiryniusza (Łk 2,1-2)". 10 (słownie: dziesięć) stron tekstu na temat dwóch wersetów Pisma Świętego!!! Do tego jeszcze znaczna bibliografia zawierająca zarówno opisy historyczne, jak i opinie późniejszych badaczy (nie tylko tych zgadzających się z treścią Ewangelii). Pociesza mnie dlatego, że czasami tak trudno pogodzić się z tym, co jest napisane w Księdze Życia. Tak trudno zrozumieć tamte czasy czy użyte słowa. Nie pomagają przypisy w Biblii Tysiąclecia, nie pomagają książki, nie pomaga nawet Internet... Zostaje nam już tylko pomoc Ducha Świętego.

środa, 29 sierpnia 2012

12 tysięcy ludzi bez chleba

Komunikat ze strony www.pkwp.org (tam również więcej informacji):


Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wraz z Caritas Libanu, zwraca się z apelem do wszystkich ludzi dobrej woli, o natychmiastową pomoc dla 12 000 chrześcijan z miejscowości położonej 1,5 km od granicy syryjsko - libańskiej (ze względów bezpieczeństwa i powodzenia akcji nie podajemy nazwy miejscowości).Mieszkańcy tej miejscowości od ponad 10 dni są otoczeni z jednej strony przez wojska rządowe, z drugiej przez powstańców. Żyją pod ostrzałem, uwięzieni w swoich własnych domach, w ciągłej obawie o swoje życie.Na chwilę obecną zaczyna brakować żywności i lekarstw, ale przede wszystkim nadziei.Udało się znaleźć kanał dostarczenia potrzebnej żywności i leków do uwięzionych ludzi.         Dlatego też prosimy o modlitwę, która niesie nadzieję i pomoc materialną.                                                  
Według informacji na stronie dzisiejsza próba dostarczenia mąki nie udała się. Ludzie wiozący mąkę zostali ostrzelani. To jednak nie ostatnia próba.

piątek, 20 lipca 2012

Wstrzemięźliwość, post i... ramadan

Zacznę od ostatniego: dziś muzułmanie rozpoczęli ramadan - miesiąc postu. Z technicznego punktu widzenia muzułmanin nie powinien w tym okresie jeść ani pić między wschodem i zachodem słońca*.

Szkoda, że patrząc na ramadan oceniamy go tylko i wyłącznie z "technicznego punktu widzenia". Szkoda, że tak patrzymy również na nasz "chrześcijański" post. Z własnego doświadczenia wiem, jak często skupiam się tylko na tym "technicznym" podejściu do postu: jak rozplanować trzy posiłki w środę popielcową, aby nie być między nimi głodnym, jak duży może być posiłek do sytości etc. Tymczasem rzadko patrzę na ten okres, jak na czas kontemplacji i wzmocnienia życia wewnętrznego.

Muzułmanie w okresie ramadanu spożywają dwa posiłki: pierwszy przed wschodem słońca (sahari), drugi po zachodzie (iftar). Pierwszy jest skromny i kończy się poranną modlitwą, drugi ma charakter bardziej uroczysty i obfity. Posiłek po zachodzie słońca muzułmanie porównują czasami do naszej wigilii.

Wydaje mi się, że chrześcijaństwu brakuje takiej tradycji postu. Litera prawa mówi o piątkowej wstrzemięźliwości od spożywania mięsa i hucznych zabaw. Co roku przeżywamy Wielki Post i kilka dni postu ścisłego. Ciągle jednak daleko nam do zrozumienia istoty tej wstrzemięźliwości i naszych postów. Katecheza mówi o potrzebie ich przeżywania i wyznacza terminy. Kazania i listy pasterskie ledwie wspominają o potrzebie postu i wyciszenia. Mało jest jednak przykładów dobrego przeżycia postu.

Muzułmanom życzę wytrwałości przez najbliższe 30 dni, mam nadzieje, że będzie to dla nich szczęśliwy czas spotkania z Bogiem i bliźnimi. Nam, "Polakom - katolikom", tego byśmy nauczyli się nie tylko cierpieć z uwagi na trwanie postu, ale również radować się ze spotkania z Bogiem i bliźnimi.

* Muzułmanie powstrzymują się również od palenia i seksu.

czwartek, 28 czerwca 2012

24h na dobę, 7 dni w tygodniu

Nie będzie to tekst o całodobowym sklepie, ale o nowej inicjatywie kapucynów. Zakonnicy postanowili, by kapłan, jak Tesco, stał się dostępny przez całą dobę. Obecnie 11 księży z całej Polski (nie tylko kapucynów) czeka na telefon od osób potrzebujących pomocy duchowej. Więcej szczegółów na stronie internetowej:  http://www.pogotowieduchowe.pl/

Gej w radzie parafialnej?


Niedawno, w regionalny wydaniu Gazety Wyborczej, przeczytałem artykuł: Opolski proboszcz musiał odejść przez geja zamieszczony .Wcześniej z podobną informacją spotkałem się na blogu Kronika Novus Ordo (Co by zrobił Jezus?). Dla niektórych sytuacja jest prosta: osoba działająca w Parafialnej Radzie Duszpasterskiej powinna być świadkiem wiary, żyć zgodnie z Pismem Świętym i nauczaniem Kościoła, a więc homoseksualista (mam na myśli osobę, która popełnia grzech sodomski) nie powinien zostać wybranym do rady.

Sprawa jednak nie jest taka prosta, kiedy weźmiemy pod uwagę... cel istnienia Rady. Jest nim analiza i definiowanie działań duszpasterskich na terenie konkretnej parafii, wśród konkretnych ludzi. Rada ma doradzać proboszczowi jak najlepiej prowadzić parafię, jak to co dzieje się w parafii jest odbierane przez parafian.

Wyobraźmy sobie, więc sytuację parafii, na terenie, której znaczny odsetek społeczeństwa uważa się za osoby homoseksualne. Ich stosunek do wiary, do Kościoła jest oczywiście różny, niemniej wśród nich może istnieć nawet spora grupa ludzi pragnących jakoś uporządkować swoje relacje z Bogiem, ale niezbyt wiedzących jak to zrobić. Proboszczem tej hipotetycznej parafii jest ksiądz, który nie zwraca na to uwagi, a jeśli już jakoś odnosi się do homoseksualizmu to robi to bardzo nieumiejętnie, często do tego stopnia, że potępia człowieka, a nie jego czyny. W takiej parafii, aż prosi się o osobę w radzie, która zwróci na to uwagę i doradzi, jak głosić Słowo Boże, aby zmieniało Ono również homoseksualistów. 

Powstaje jednak pytanie czy ta osoba mogłaby być wybrana do Rady Duszpasterskiej. Pośrednio odpowiada nam Kodeks Prawa Kanonicznego, który zaznacza, że  do Rady duszpasterskiej należy dobierać tylko tych wiernych, którzy odznaczają się pewną wiarą, dobrymi obyczajami i roztropnością (kan 512). Nie są to twarde kryteria, ale wystarczające, aby podjąć dobrą decyzje. Proboszcz parafii, jako przewodniczący Rady, powinien rozważyć czy wybrane osoby spełniają kryteria. Powinien również ocenić czy wybór nie stanie się zgorszeniem dla parafian, a także jakie konkretne korzyści może on przynieść w rozwoju duchowym wspólnoty.